Pali się już trzecia świeca na wieńcu ufnego oczekiwania przyjścia Chrystusa Pana. W tym tygodniu rozpoczniemy drugą część adwentu – przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia - nie do gwiazdki.
Urok tych świąt jest owocem Bożego Błogosławieństwa, nie zaś literacką czy inną magią. W tej uwadze nie chodzi tylko o same słowa. Dla człowieka poprawnie myślącego nie ma słów bez znaczenia. Jedną z metod ateistycznego zeświecczania jest przyzwyczajanie człowieka do określonych haseł, które niby nie mają znaczenia i są przypadkowo użyte, a jednak w konkretnym celu. Chodzi o pewne przetransportowanie, przeniesienie, zapożyczenie, zmiana treści, które w normalnej logice byłoby niemożliwym. Zauważmy, jak wielka część współczesnej literatury – zwł. kierowanej do młodego pokolenia – jest oparta na magii. Najpierw różne niby pueta poetica. Później przyjdzie kolejny etap: zrównanie chrześcijaństwa z magią i baśnią. I wreszcie pokrętnie zostanie wyprowadzona konkluzja: jedno i drugie jest abstrakcją, więc niech będzie baśnią z tysiąca i jednej nocy.
My przygotowujemy się do nocy prawdziwego Bożego Narodzenia. Owszem, wypatrujemy pierwszej gwiazdki. I niech dzieci nadal tak czynią. Jest to okazja do pouczającej katechezy. Jednak ani od tego wypatrywania, ani od wypatrzonej gwiazdki, ani od tej betlejemskiej gwiazdki nie płynie moc, treść, nawet nie nazwa tych świąt. W przestrzeni publicznej coraz częściej unika się i usuwa symbole, wizerunki, które w jakikolwiek sposób są nośnikami chrześcijańskich treści.
Język wiary musi być prawidłowy, bo wyraża wiarę lub lekceważy jej treści. Dorosłym wydaje się czasem, że słowa nie mają znaczenia, a dla dzieci mają wielkie – choć nie wszystkie pojmują, jednak każde przyjmują jako prawdę, która potem dalej kształtuje ich myślenie…